czwartek, 18 kwietnia 2024

Warto przeczytać

  • 11 komentarzy
  • 8559 wyświetleń

Felieton „Okruchy wspomnień”

                                                WIELKANOCNE MISTERIUM

      Mamy wiosnę kalendarzową 2016. Jak na razie dość zimną aby o niej ciepło pomyśleć ale… zbliża się Wielkanoc, Święto Zmartwywstania i największy triumf wiary i nadziei śmiertelnego człowieka. Wielkanoc tak jak i Boże Narodzenie ma swoją mistykę, która mniej lub bardziej dotyka każdego z nas bez względu na stopień zażyłości z Bogiem: od prozaicznej zmiany pory roku do metafizycznego przeżycia. Takie są nasze polskie geny tradycji. Wszystko zaczyna się w Niedzielę Palmową. Kilka lat temu byłem w tenże czas na Kurpiach w Łysych słynnych z ponad 10 metrowych palm i unikatowej, ludowej sztuki zdobniczej. Przy wzruszającym śpiewie wiernych wniesione na męskich ramionach do kościoła, wzniośle i dumne wyprostowane sięgały ponad poziom chóru. I tak jest tam co roku. Zastanawiam się dlaczego są takie okazałe, wysokie i każda inaczej zdobiona? Chyba z chęci podkreślenia duchowej wielkości tego Święta i okazania szacunku dla Stwórcy. Może to forma uczczenia, że przyszedł na Ziemię widzialny jako zwykły człowiek, że żył pośród nas solidarnie i przez Zmartwychwstanie dał pewność życia drugiego, już wiecznego? Nie ma to dla nas aż takiego znaczenia gdy jesteśmy młodzi. Zajęci coraz ciekawszym światem i trudami bieżącej egzystencji żyjemy intensywnie i nie mamy czasu o tym filozofować. Wielkopiątkową Ofiarę i Wielkanocne Zwycięstwo łatwiej nam docenić gdy starsi żyjemy wolniej i gdy się sypiemy doświadczając kruchości bytu. I nie ma w tym sarkazmu. Takie jest nasze, ludzkie życie. 
    A czy są palmy grajewskie? Oczywiście. Mają nie mniejszy urok od kurpiowskich. Każdy wniesie swoją do kościoła trzymając w dłoni. Jak wyglądają? Kilka cienkich gałązek z porzeczki że świeżo wypuszczonymi listami tak zielonymi, że nie da się ich zieleni podrobić żadnym sztucznym kolorem. Pomiędzy nimi wierzbowe witki posypane koćkami i nic więcej. Wiosenne bazie i gałązki z krzaku porzeczki – oto tradycyjna palma grajewska. Takie pamiętam od dziecięcych lat w moim rodzinnym domu. Takie przygotowywała moja żona Wanda naszym dzieciom. Czy to nie piękne? W niejednym domu o zbliżającej się Wielkanocy przypomina porcelanowe baranek. Stoi z chorągiewką triumfu pośród wyrosłej rzeżuchy, też ślicznie zielonej. Przypomina też poczta. Motywy wielkanocnych pocztówek z życzeniami to radujące oczy obrazki. Poza religijnym motywem sylwetki Zmartwychwstałego ziemskie symbole budzącego się wiosną życia: a to przeraźliwie żółty i okrągły jak piłeczka kurczaczek, to wdzięczny zajączek, jakiś kawałek wiejskiego płotu z krzywymi sztachetami i  jakże kolorowe pisanki? Bywają pocztówki - malowane obrazki ze śmigusem-dyngusem. Tradycyjny zwyczaj ich wysyłania niestety powoli zamierza na rzecz smsów i pocztówek elektronicznych. Wysyłane w ten lub w inny sposób, oprócz życzeń i dowodów pamięci mają  jednak ten sam podtekst. Wzajemne dzielenia się radością zwycięstwa życia mad śmiercią. No i że nareszcie wiosna.                                                                                                                                 
   Triduum Paschalne to misterium każdego dnia w innym wymiarze duchowym. Wielki Czwartek - dzień ustanowienia Najświętszego Sakramentu i jeden dzień w roku poświęcony osobom konsekrowanym czyli stanu kapłańskiego i zakonnego. To szczególnie głęboko przeżywany tam gdzie chrześcijaństwo jest prześladowane. Wieczorem po uroczystej Mszy Św. której nie odprawia się na kuli ziemskiej przez następne 48 godzin, Jezus - człowiek spędza swoją ostatnią noc na Ziemi w lochu. O tym jaką Jemu wtedy więzienna gawiedź urządziła „zabawę” mówią objawienia XIX - wiecznej mistyczki Katarzyny Emmerich. W Wielki Piątek po nabożeństwie z kołatkami zamiast dzwonków i adoracji św. Krzyża w grajewskim kościele św. Trójcy przestrzegano pewnej starej tradycji, którą zapamiętał mój dziecięcy umysł. Grobu Pańskiego aż do Rezurekcji strzegła straż. Nie pożarna, nie kolejarze jak to bywa w innych miejscowościach. Od momentu przeniesienia Najświętszego Sakramentu do Grobu Pańskiego po obu stronach łukowatego wejścia do kaplicy straż obejmowali dwaj żołnierze rzymscy. Każdy ubrany w czerwoną tunikę, w zbroi z metalowej łuski z naramiennikami. w szyszaku i z tarczą mocno i z godnością dzierżył pochyloną halabardę. To był widok poważny i z takaż powagą traktowany przez czuwających. Straż przy Grobie trwała pół godziny. Po 30 minutach przybywali zmiennicy prowadzeni przez dowódcę z pałaszem. Gdy było tłoczno dyskretnie przepraszał, delikatne odsuwał ludzi bronią i robił wolną drogę. Czasami wystarczyło, że lekko potrząsał głową i ludzie się rozstępowali. Jego szyszak miał u góry pusty, blaszany grzebień z pozawieszanymi po bokach koralikami. Uderzając o boki grzebienia wydawały ostrzegawcze dźwięki. Przed schodami kaplicy cała trójka zatrzymywała się. Następowała ceremonia zmiany warty. Gdy oficer skręcił pałasz płazem na siebie wszyscy przyklękali i wstawali. Następny ruch pałasza wskazywał ostrzem kaplicę. Na ten znak obaj stojący za dowódcą zmiennicy szli na miejsce kończących wartę a para schodząca wracała. Znowu na płaski ruch pałasza przyklęk, w tył zwrot, wskazanie pałaszem kierunku na wprost i marsz powrotny za prowadzącym w identycznym szyku. Strażnicy Grobu mieli swoją przebieralnię w pobliskim, dziś nieistniejący budynku przy wyjeździe z plebanii. Sześć strojów że srebrnym kolorem zbroi stanowił komplet dla żołnierzy. Dwa nakładali najbliżsi zmiennicy a dwa następne były dla drugiej, zapasowej podwarty. Dowódca miał zbroję w kolorze złotym i był nim najczęściej ktoś z dorosłych.  Było przyjęte, że do służby przy Grobie Świętym w charakterze owych żołnierzy mogli być najwcześniej uczniowie - maturzyści. Po całonocnym czuwaniu z Wielkiej Soboty na Niedzielę Wielkanocną straż szła w procesji Rezurekcyjnej. Cała szóstka w huku petard i wystrzałów z korkowców kroczyła dostojnie przed baldachimem z Najświętszym Sakramentem trzymając wzniesione halabardy powiązane że sobą sznurem. Pod nimi szedł oficer z opuszczonym pałaszem. Bywało, że w wielkanocne procesji szli jeszcze i strażacy - ochotnicy z OSP, szczególnie wtedy gdy w Grajewie nie było jeszcze zawodowej Straży Pożarnej. Wyglądali efektownie w bojowym ekwipunku: w ochronnych bluzach, w hełmach, z toporkami u pasa.
     Straż przy Grobie, w której autor jako ministrant i uczeń klasy maturalnej uczestniczył,  była oczywistym dla nas zaszczytem i hołdem złożonym Panu. Efektowna ceremonia zmiany warty cieszyła się dużym zainteresowaniem dorosłych, widowiskowa szczególnie dla dzieci. Rodzice przychodzący w Wielką Sobotę na święcenie potraw czekali jeszcze z najmłodszymi na ten rytuał. To była piękna, coroczna Wielkanocna atrakcja. Z czasem ta tradycja zaczęła podupadać. Ktoś o to nie zadbał. Później pozwolił aby strażakami (tak ich popularnie nazywano) zostali młodzi ministranci. Z kolejnym rokiem rwali się do tego zaszczytu coraz młodsi. W końcu doszło do komicznych obrazków. Widziałem jak straż przy Grobie Pana pełnili dzielni trzecioklasiści o wzroście połowy halabardy w szyszakach zakrywającym im pół twarzy. Z czasem zniknął i ten widok. Tradycję łatwo zerwać, trudniej przywrócić. 

   Rozmawiałem o tym z księdzem proboszczem najstarszej parafii Św. Trójcy. Niestety, nic na ten temat nie wie. Strojów nie ma. Po kilkudziesięcioletnim używaniu, zapewne jeszcze od czasów przedwojennych zniszczyły się. Ksiądz dr Oleksy zainteresował się przywróceniem tej tradycji i zrobieniem nowych, historycznych. Nie jest to jednak takie proste. Pracownia, która mogłaby się tego podjąć obiecuje termin na przyszłoroczną Wielkanoc. Na razie, na dobry początek został zdobiony projekt. Temat może być kosztowny i wtedy nie obejdzie się bez finansowego wsparcia parafian. Czy nie warto? Miejmy nadzieję, że za rok Grobu Pańskiego będą jak niegdyś strzegli maturzyści w pięknym strojach rzymskich żołnierzy. 


  A póki co życzę wszystkim Czytelnikom nieziemskiej Radości Wielkiej Nocy. Także radości tej ziemskiej. Wesołego Jajka, Kurczaczka i Zajączka. Wszystkim wiosny: w sercach, i w głowach. 
   Na fotografii projekt nowego ekwipunku rzymskiego żołnierza do dalszych konsultacji i wczesnowiosenne zdjęcie z tamtych lat autorstwa Jana Romanowskiego seniora z anonimowymi Grajewianami.                                                          

 

Antoni Czajkowski        

 

 

Archiwum felietonów                                                                                                                    

Komentarze (11)

W okresie zimowym na tej górce (schronie p.lotniczym) zawsze było tłoczno,dzieciarnia z całego miasta ciągnęła aby pozjezdzać na nartach,sankach lub łyżwach.Właśnie za plecami tychże grajewian widoczny jest ten schron.A ci anonimowi grajewianie to Stasiu Kacmajor i Zenek Romanowski - uczyłam się z nimi w liceum.Fajny felieton pana Antoniego Czajkowskiego.

Czarno-białe zdjęcie po lewej zostało zrobione w parku na ul. Strazackiej ?

gościu pytaj. to w parku centrum w-w kościoła. jaN

Zdjęcie zrobione w centrum miasta na tle schronu, który został zlikwidowany.

ATo czarno-białe zdjęcie zrobione zostało w centralnym punkcie miasta.Panowie siedzą na przeciw bramy kościoła za ich plecami mieściła się apteka ( obecnie sanepid)obecnie gdzie była ławeczka jest droga krajowa która biegnie na Ełk.w budynku środkowym mieściła się cukiernia obecnie jest zakład naprawy sprzętu AGD w budynku po lewej stronie mieszkał chyba redaktor foga-Pan Krzysztof BoraskiZnam to miejsce bo mieszkaliśmy przy dzwonnicy kościelnej i sąsiadem naszym był pan siedzący po lewej stronie.To już historia i nie ma już schronu gdzie jeździło się na łyżwach.

Po prawej widać część budynku po byłej partii i wjazd w podwörko gdzie jest sklep z farbami u polkoskich- ciekawe zdjęcie:)

Czarno -białe zdjęcie jest zrobione na przeciw kościoła - na skwerku.

Poznaję to miejsce ci panowie siedzą na przeciw kościoła,a w tym domu po lewej stronie to we wczesnych latach sześćdziesiątych mieściła się kawiarnia a potem mieszkali tam Sztyble.

Wreszcie pokażę moim dzieciom zdjęcie domu, w którym się urodziłem - widać tylko dach i wjazd na podwórko i schron-górkę na skwerku, gdzie upłynęło moje dzieciństwo. Ta "górka" była zimą oblężona przez dzieciarnię na sankach i łyżwach. Dżentelmenów na zdjęciu też znam z widzenia....Łza się w oku kręci, to zdjęcie sprzed 50 lat, znałem tu każdy kąt...Dzięki za to zdjęcie.

Zdrowych, pogodnych Świąt Wielkanocnych pełnych wiary, nadziei i miłości oraz wiosennego nastroju zyczy rodzina Galinskich

Jako małolaty wchodziliśmy do tego schronu- później drzwi były zamknięte.Zimą służył jako górka do zjeżdżają na łyżwach.poza tym schronem były jeszcze dwa przy ul.kolejowej( przy siedzibie sądu) i przy ul.Listopadowej.Mieszkałem nad apteką i często zasiadałem z kolegami na ławeczkach w tymże parku.Miło jest cofnąć się do lat wstecz by zobaczyć rodzinne strony.
Pozdrawiam tego wyższego ze zdjęcia oraz autora felietonu-pokazałem córkom,że w tamtym czasie nie było lodowisk czynnych cały rok a i tak cieszyliśmy zjeżdżając z tak małej górki mając przykręcone łyżwy
do butów na tzw. plastynki.

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.