Kultura i rozrywka

  • 2 komentarzy
  • 10506 wyświetleń

Grajewskie spotkania z historią

Dnia 20 października o godz. 11.00 odbyło się spotkanie z cyklu Grajewskie spotkania z historią, w siedzibie GIH (ul. Ełcka 30). Publiczność na spotkaniu wysłuchała opowieści reżysera Piotra Borowskiego oraz obejrzała jego autorski film - Koniec Pieśni.

"Koniec Pieśni" Piotra Borowskiego

Film Piotra Borowskiego „Koniec pieśni” jest dziełem niezwykłym i wstrząsającym. Ukazuje śmierć pewnej warstwy kultury. Kilkadziesiąt lat temu w domach na Białostocczyźnie rozbrzmiewały pieśni – teraz już się w nich właściwie nie śpiewa. Najdziwniejsze jest to, że odejście pieśni dokonało się mimochodem, niedostrzeżone przez samych mieszkańców. Film pokazuje, jak reagują na nie ci, od których pieśni odeszły.

Niespełna trzydzieści lat temu czwórka osób związanych z „Gardzienicami” – Piotr Borowski, Sergio Hernández, Elżbieta Majewska i Wanda Wróbel – wyruszyło na Wyprawę Zimową (4 grudnia 1980 – 13 lutego 1981), chodząc od wsi do wsi, prezentując przygotowany specjalnie na tę drogę spektakl „Już odchodzimy”. Wieczorami odbywały się Zgromadzenia, na które przychodzili mieszkańcy wsi. Borowski, nagrywając pieśni na magnetofon, dokumentował te spotkania. Kasety z Wyprawy Zimowej leżały przez lata bezużyteczne. Borowski postanowił je w końcu oczyścić, przegrać na płyty CD i oddać „właścicielom”. Jednak większość z ówczesnych wykonawców już nie żyła, wobec tego Borowski starał się dotrzeć do ich dzieci, wnuków. Oddając pierwsze płyty, słuchając nagrań wspólnie z rodzinami śpiewających, przeżył wstrząs. Wtedy postanowił zrobić ten film.

Już pierwsze ujęcie pokazuje, jak głęboki musiał być to wstrząs. Widzimy twarz mężczyzny. Słychać odtwarzaną pieśń. Mężczyzna jest silny, krzepki, wygląda na nieskorego do wzruszeń. I nagle, jakby został ugodzony, po jego surowej twarzy zaczynają płynąć łzy. Dziwny to stan – nie rozpacz, nie ból, ale wzruszenie. To coś porażająco prostego, szczerego, nad czym nie sposób przejść do porządku.

„Dziś już nic tu nie ma” – mówili kolejni bohaterowie filmu. I to „nic” dotyczyło nie tylko pieśni. W ciągu trzech dekad zniknął ogromny obszar kultury normującej życie społeczne wsi na Białostocczyźnie. Dziś nikt już nie śpiewa – a bogactwo pieśni, nagranych nie tak dawno przecież, było nieprzebrane. Borowski poprzez twarze ludzi pokazał, jak mocno boli uświadomienie sobie takiej straty. Jest i drugi aspekt, osobisty. Te pieśni śpiewane były przecież przez bliskie słuchającym osoby, których już nie ma. Być może to jedyne zachowane nagrania głosu matki, żony...

(Tadeusz Kornaś, “Didaskalia” nr 83. luty 2008)

 

Komentarze (2)

Jeżeli gdziekolwiek w kraju dokonują się cywilizacyjne zmiany, to bardziej niż na Podlasiu kultywowane są, chronione tradycje kulturowe oparte na emocjach folkloru masowego, ale i na elementach rodzinnych. Tam dociera nowość, postęp, ale z większym dystansem do niej i ochrony utraty tego, czego dorobiły się nasze pokolenia. Jednak tu, na Podlaskich wsiach, gdzie upragniony głód kulturowy przez wieki, a nawet i słońce zawsze mniej dochodziło niż gdzie indziej, wyrzekamy się wszystkiego nagle. Brzydzimy się korzeni. A jeśli tak, to mimowolnie wyrzekamy się naszego pochodzenia; praojców, dziadków, ojca i matki.
A czy rzeczywiście odrzucając naszą prawdziwą tożsamość, wznieśliśmy się ponad horyzont. Jesteśmy kimś innym? Nie, bo dalej jesteśmy ludźmi, obywatelami świata i Polakami. Pozdrawiam serdecznie organizatorów potrzebnej idei i Twórców ludzkich, złotych działań dla historii. Tyczy to poezji, malarstwa, rzeźby, muzyki, wszelkiej sztuki, etc. Wszystko to, w czym tkwi cząsteczka naszego trwania. Niech staruszka pieśń, ulata z energią młodzieńczą i wzbogaca doznania przyszłych pokoleń.

Bardzo potrzebna lekcja historii .

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.